Wolę napisać coś dzisiaj niż jutro, bo nie wiem jak będę się
jutro czuć. Dzisiaj jest ostatni dzień mojego urlopu. Właśnie wróciłam z meczu.
Jestem zmęczona (2302 kroki na tę chwilę, jak na mnie to dzienna norma, więc
jest bardzo dobrze i mam prawo być zmęczona), ale ja w sumie nie o tym ;) Jako
osoba chora spotykam się z różnymi opiniami: „jest tak wcześnie, a ona już tak
się chwieje”, „nawet nie potrafi prosto iść” itp., ale zdecydowanie częściej
natrafiam na pozytywny odzew i to jest naprawdę SUPER. Uwierzcie, że gdy
dzisiaj usłyszałam - jak podchodziłam do bramek, aby wejść na stadion i już po
moim chodzie widać, że coś jest nie tak - „spokojnie, pomogę jakby co”, to robi
się cieplej na sercu. Później spadł mi bilet, schyliłam się, aby go podnieść
(niezgrabnie, ale zawsze) i ktoś powiedział: „czy, aby Pani nie pomóc?” – serce
rośnie. Albo gdy mam wejść schodami do pracy, a ktoś przytrzymuje mi drzwi,
mimo że nie musi, jest to mega miłe. I chciałabym, aby zawsze tak było w
odniesieniu do każdego, a zwłaszcza starszego lub schorowanego. My i tak mamy
problemy z akceptacją siebie w chorobie, ze spadkiem sił czy tego, że organizm
niedomaga i nie chce nas słuchać. Takie słowa lub gesty dają po prostu wiarę i
siły w to, że wcale tak źle być nie musi. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie
zawsze widać po każdym chorobę, że nasze myślenie często opiera się na błędnych
stereotypach, ale starajmy się widzieć człowieka w człowieku :)
A urlop był SUPER. Była piękna pogoda we Wrocławiu (nawet 24
stopnie!) i okolicach, więc koniec lata i początek jesieni zaliczony dla pogody
celująco ;) I, jako fani planszówek, nagraliśmy się z Jackiem za wszystkie czasy
:)