Blog o moim życiu i walce z SM - stwardnieniem rozsianym
sobota, 28 grudnia 2019
sobota, 21 grudnia 2019
21-12-2019
Jestem od paru dni przygnębiona. Między innymi SM jakoś szczególnie mnie przytłoczyło ostatnio.
Choroba oddziałuje na wszystkie aspekty mojego życia. Jakiś problem zdrowotny,
czytam o przyczynach, oczywiście, że stwardnienie rozsiane. I tak za każdym
razem… Boję się, że to zdrowie ucieka mi przez palce szybciej niż jestem w
stanie zareagować. A ja nie lubię popełniać w niczym błędów. Całe życie starałam
się być perfekcjonistką. Oczywiście, bywało z tym różnie, ale do jakiegoś
ideału dążyć trzeba. Chwilowo mam wszystkiego dość. Szukam ponownie jakiegoś
balansu między mną, moimi „chceniami”, ambicjami a zdrowiem i realną oceną
sytuacji.
Trzymajcie za mnie kciuki!! :)
wtorek, 17 grudnia 2019
17-12-2019
Jest dobrze! :) Czuję się naprawdę dobrze i to chyba słowo-klucz
:) Chodzi mi się lepiej, równowagi nadal brak, ale najważniejsze, że mam więcej
sił w nogach :) Tyle uśmiechu we mnie. Oby było tak jak najdłużej :)
Wczoraj i dzisiaj zauważyłam pewną prawidłowość. Czuję się
lepiej, więc odgórnie narzucam sobie trochę szybsze tempo w pracy. Po 6h czuję
się tak, jak gdyby ktoś odłączył mi zasilanie i padam ze zmęczenia. Na
szczęście, gdy wrócę już (mocno zmęczona, tak na marginesie) do domu, wystarczy
jakieś pół godziny – godzina odpoczynku i mogę działać dalej. Szybciej i lepiej
się regeneruję jednym słowem ;)
Ćwiczę ostatnio regularnie i dołożę wszelkich starań, aby to
się utrzymało. Ćwiczenia fizyczne i umysłowe są czymś najlepszym dla mnie.
Powinnam także pamiętać o relaksie, by nieco bardziej świadomie nauczyć się „wyciszać”.
Postanowiłam, że zainteresuję się również jogą (i ajurwedą przy
okazji;)). Czyli i ćwiczenia, i relaks. A jak wyjdzie, to się okaże.
p.s. Żeby nie było tak różowo, to czuję, że teraz jestem
obolała i senna. Ale będzie (ba! musi być) dobrze :)
poniedziałek, 9 grudnia 2019
09-12-2019
Trochę mnie tutaj nie było, ale już się poprawiam :)
Prawda jest taka, że w ostatnich tygodniach nie czuję się
najlepiej. Cały czas jakaś zmęczona, są chwile, gdy ciężko jest mi prosto
stanąć albo nie upaść. Wszystko jest jakieś za ciężkie: cieplejsze ciuchy,
cieplejsze buty. Mam nawet wrażenie, że to ja jestem za ciężka, że ciężko mi
nieść swoje ciało, bo mnie nie słucha, bo się buntuje…
Zima, a w zasadzie późna jesień. Nie dość, że depresyjna, bo
ciemna, bo jakaś taka smutna. Czekam aż zacznie robić się jaśniej. Jaśniej, może i w moim życiu :) Wierzę w to naprawdę głęboko!
Subskrybuj:
Posty (Atom)