Wczoraj i dzisiaj zauważyłam pewną prawidłowość. Czuję się
lepiej, więc odgórnie narzucam sobie trochę szybsze tempo w pracy. Po 6h czuję
się tak, jak gdyby ktoś odłączył mi zasilanie i padam ze zmęczenia. Na
szczęście, gdy wrócę już (mocno zmęczona, tak na marginesie) do domu, wystarczy
jakieś pół godziny – godzina odpoczynku i mogę działać dalej. Szybciej i lepiej
się regeneruję jednym słowem ;)
Ćwiczę ostatnio regularnie i dołożę wszelkich starań, aby to
się utrzymało. Ćwiczenia fizyczne i umysłowe są czymś najlepszym dla mnie.
Powinnam także pamiętać o relaksie, by nieco bardziej świadomie nauczyć się „wyciszać”.
Postanowiłam, że zainteresuję się również jogą (i ajurwedą przy
okazji;)). Czyli i ćwiczenia, i relaks. A jak wyjdzie, to się okaże.
p.s. Żeby nie było tak różowo, to czuję, że teraz jestem
obolała i senna. Ale będzie (ba! musi być) dobrze :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz