sobota, 22 stycznia 2022

22-01-2022

Wszystkiego dobrego w 2022 roku!:) Jak ten czas leci… Ja nie czuję na co dzień, że wszystko mija tak szybko, ale… Gdy patrzę w kalendarz, to z przerażeniem stwierdzam, że niedawno były święta i sylwester, a tutaj już wita mnie koniec stycznia.

Długo mnie nie było. Wiem. Ale musiałam chyba nabrać odwagi i sił, by coś Wam napisać :)

Bardzo dziękuję wszystkim tym, którzy przekazali na mnie swój 1% podatku lub przekazują na mnie jakąś kwotę darowizny. Jesteście wielcy!!:) Dzięki Wam pojadę najprawdopodobniej w maju na kolejny turnus rehabilitacyjny, a część środków na pewno spożytkuję na jakiś cykl zabiegów czy rehabilitację :) I w ten sposób dzieje się magia. Dziękuję! :)

Bardzo dziękuję także wszystkim tym, którzy czytają tego bloga i chcą być blisko mnie i moich spraw na co dzień :) To niesamowita sprawa, by chcieć czytać o czyimś niełatwym życiu w dzisiejszych czasach, gdy tak naprawdę życie każdego z nas usiane jest bardzo często wieloma problemami. Dziękuję :)

No dobrze. Na pewno jesteście ciekawi, jak minął mój październikowy turnus… Był super :) Tym razem bardzo świadomie wybrałam zabiegi z lekarzem i to był strzał w dziesiątkę. Skupiłam się na tym, by dobrać te zabiegi i pod SM (ogólnie jako jednostkę chorobową), i objawy, z którymi się wtedy borykałam, a wynikały także z charakteru pracy, który wykonuję (siedząca praca biurowa, przed komputerem). Dobrze dobrane zabiegi, to większa część sukcesu na turnusie. Nie mogę nie wspomnieć także o bezcennym wsparciu bliskich podczas turnusu, robieniu mnóstwa kroków każdego dnia (spacery), poznaniu nowych i „starych” osób (osoby, które miałam przyjemność poznać już nieco wcześniej), niezwykle świeżym powietrzu w okolicach ośrodka i dobrym jedzeniu ;) Reasumując, był to mój dotychczas najlepszy turnus rehabilitacyjny :)

Po odbyciu turnusu czekał mnie powrót do pracy. Od razu dowiedziałam się, że czeka mnie zmiana zakresu obowiązków. Poza tym czekały mnie pewne podsumowania, niestety nie do końca miłe względem mojej osoby. Nie będę ukrywać, że był to dla mnie ciężki czas, ale myślę, że zakończyłam go i teraz przede mną „nowe” otwarcie. Jeszcze za wcześnie, by stwierdzić jednoznacznie czy ta zmiana w zakresie obowiązków wyszła mi na lepsze. Głęboko wierzę w to, że tak będzie.

Są chwile, gdy czuję się niepotrzebna czy w pracy, czy na co dzień. Najgorsza jest chyba świadomość słabości swojego organizmu. Ja już wielu rzeczy nie pamiętam (jak się biega, jak się zbiega beztrosko ze schodów, jak się idzie bez uczucia „ciężkości” itd.), ale jestem pewna tego, że gdyby ktoś mi zabrał objawy choroby, to byłoby naprawdę dobrze. Wiem, że powinnam się skupiać na tym, co jest i uwierzcie, że z reguły tak jest, ale są momenty, gdy ktoś (lub sama w myślach) przypomina mi o tym jak jest, a ja niemalże „zderzam się ze ścianą” rzeczywistości. To tak jak z tym czasem. Nie czujesz jak mija, ale on mija…

Ale nie chcę w depresyjnym nastroju kończyć tego posta, więc napiszę, że czuję, że będzie dobrze. Na ten rok przyjęłam sobie założenie, by skupiać się na małych rzeczach (celach). Życzę sobie, by je realizować, a wtedy będzie mi to dawać adekwatną satysfakcję. I tak, powoli do przodu :)