Wszystkiego dobrego w 2022 roku!:) Jak ten czas leci… Ja nie czuję na co dzień, że wszystko mija tak szybko, ale… Gdy patrzę w kalendarz, to z przerażeniem stwierdzam, że niedawno były święta i sylwester, a tutaj już wita mnie koniec stycznia.
Długo mnie nie było. Wiem. Ale musiałam chyba nabrać odwagi
i sił, by coś Wam napisać :)
Bardzo dziękuję wszystkim tym, którzy przekazali na mnie
swój 1% podatku lub przekazują na mnie jakąś kwotę darowizny. Jesteście
wielcy!!:) Dzięki Wam pojadę najprawdopodobniej w maju na kolejny turnus
rehabilitacyjny, a część środków na pewno spożytkuję na jakiś cykl zabiegów czy
rehabilitację :) I w ten sposób dzieje się magia. Dziękuję! :)
Bardzo dziękuję także wszystkim tym, którzy czytają tego
bloga i chcą być blisko mnie i moich spraw na co dzień :) To niesamowita
sprawa, by chcieć czytać o czyimś niełatwym życiu w dzisiejszych czasach, gdy
tak naprawdę życie każdego z nas usiane jest bardzo często wieloma problemami.
Dziękuję :)
No dobrze. Na pewno jesteście ciekawi, jak minął mój
październikowy turnus… Był super :) Tym razem bardzo świadomie wybrałam zabiegi
z lekarzem i to był strzał w dziesiątkę. Skupiłam się na tym, by dobrać te
zabiegi i pod SM (ogólnie jako jednostkę chorobową), i objawy, z którymi się
wtedy borykałam, a wynikały także z charakteru pracy, który wykonuję (siedząca
praca biurowa, przed komputerem). Dobrze dobrane zabiegi, to większa część
sukcesu na turnusie. Nie mogę nie wspomnieć także o bezcennym wsparciu bliskich
podczas turnusu, robieniu mnóstwa kroków każdego dnia (spacery), poznaniu nowych
i „starych” osób (osoby, które miałam przyjemność poznać już nieco wcześniej),
niezwykle świeżym powietrzu w okolicach ośrodka i dobrym jedzeniu ;)
Reasumując, był to mój dotychczas najlepszy turnus rehabilitacyjny :)
Po odbyciu turnusu czekał mnie powrót do pracy. Od razu dowiedziałam
się, że czeka mnie zmiana zakresu obowiązków. Poza tym czekały mnie pewne
podsumowania, niestety nie do końca miłe względem mojej osoby. Nie będę
ukrywać, że był to dla mnie ciężki czas, ale myślę, że zakończyłam go i teraz
przede mną „nowe” otwarcie. Jeszcze za wcześnie, by stwierdzić jednoznacznie
czy ta zmiana w zakresie obowiązków wyszła mi na lepsze. Głęboko wierzę w to,
że tak będzie.
Są chwile, gdy czuję się niepotrzebna czy w pracy, czy na co
dzień. Najgorsza jest chyba świadomość słabości swojego organizmu. Ja już wielu
rzeczy nie pamiętam (jak się biega, jak się zbiega beztrosko ze schodów, jak
się idzie bez uczucia „ciężkości” itd.), ale jestem pewna tego, że gdyby ktoś
mi zabrał objawy choroby, to byłoby naprawdę dobrze. Wiem, że powinnam się
skupiać na tym, co jest i uwierzcie, że z reguły tak jest, ale są momenty, gdy
ktoś (lub sama w myślach) przypomina mi o tym jak jest, a ja niemalże „zderzam
się ze ścianą” rzeczywistości. To tak jak z tym czasem. Nie czujesz jak mija,
ale on mija…
Ale nie chcę w depresyjnym nastroju kończyć tego posta, więc
napiszę, że czuję, że będzie dobrze. Na ten rok przyjęłam sobie założenie, by
skupiać się na małych rzeczach (celach). Życzę sobie, by je realizować, a wtedy
będzie mi to dawać adekwatną satysfakcję. I tak, powoli do przodu :)