niedziela, 22 sierpnia 2021

22-08-2021

Dałam radę. Przetrwałam te prawie trzy tygodnie, mimo że bywało różnie. Ale skupię się na ostatnim tygodniu i dniu dzisiejszym. Jestem z siebie dumna. Bo mimo dwukrotnie większego obciążenia zadaniami w pracy poradziłam sobie :) I kondycyjnie, i umysłowo. Wdrożyłam w międzyczasie dwa postanowienia, a dokładniej: ograniczyłam aktywność w mediach społecznościowych oraz postanowiłam, że będę bardziej uczestniczyć w swoim życiu. Wiem, brzmi trochę śmiesznie, ale, gdy jesteś chory, życie wyjątkowo przecieka przez palce. Nawet nie wiesz, kiedy minął rok. Przegapiłeś tak wiele, bo nie mogłeś czegoś zrobić, nie dałeś rady, zbyt łatwo zrezygnowałeś… Nie chcę być dalej obserwatorem swojego życia. Chcę je przeżyć. Dlatego dzisiaj, jak to w niedzielę, głównie odpoczywałam, ale robiłam to bardziej świadomie. Chciałam poczuć każdą minutę. Chciałam, aby to „tu i teraz” było po prostu moje. I myślę, że się udało. Nie robiłam niczego znaczącego, ale ten czas był po prostu mój :) Dzisiejszy dzień spędzałam samotnie. Zawsze miałam problem z tym, aby zostać sama, sama ze sobą, sama ze swoimi myślami. Ale jest już o niebo lepiej. Jeżeli chcę się śmiać, to po prostu się śmieję. Jeżeli chcę płakać, to płaczę (I pozwalam sobie na to! Bez żadnych wyrzutów, bez mówienia sobie, że tak nie można, że nie powinnam, bo przecież ja nie jestem słaba. Bez udawania, że jest dobrze, gdy jest źle…). Jeżeli chcę spać, to śpię. Jeżeli chcę marzyć, to marzę. Jeżeli mam ochotę, by ćwiczyć, to ćwiczę. Nie chcę się do czegoś zmuszać. Już nie. 

Żyj Kasiu! Żyj najlepiej jak potrafisz:)

 

niedziela, 1 sierpnia 2021

01-08-2021

To chyba moje czwarte podejście, by coś napisać. Ważne, by się powiodło.

To był bardzo dobry czas. I wakacje czerwcowe, które spędziłam w gronie rodzinnym we Wrocławiu, i pobyt nad morzem, gdy dopisywała pogoda. I powrót do pracy, bo czułam, że jestem w bardzo dobrej kondycji, mimo że przez 2 tygodnie były 30-stopniowe upały. Cieszyłam się chwilą i tym, że jest dobrze. Jakieś tam zgrzyty były, ale starałam się nie zwracać na nie uwagi. Miniony tydzień upłynął pod znakiem urlopu i oglądania igrzysk (jak przystało na fankę sportu od igrzysk olimpijskich w Atlancie w 1996 roku). Było naprawdę dobrze. W piątek nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Gdyby nie jakaś ściana obok czy szafka, a właściwie to cokolwiek, to nie byłoby możliwe wykonanie najzwyklejszego kroku. Sobota i niedziela to odpoczywanie w domu, aby jakoś dać radę jutro w pracy. Wiem, że sobie jakoś poradzę. Byle bym nie musiała zaciskać zębów zbyt mocno.