Już nie po raz pierwszy mogę stwierdzić, że w szpitalu (mimo
że dom to dom, wiadomo o co chodzi :)) czuję się jak ryba w wodzie. Mogę się
zachwiać idąc, iść slalomem, może zadrżeć mi ręka, mogę się zmęczyć z byle
powodu. Myślę, że to MOGĘ jest tutaj najważniejsze. Wszyscy są równi, wszyscy
trafiają tutaj z jakimś problemem i chcą go rozwiązać. A to czy idziesz prosto
nie jest wcale kluczowe. Zwróciłam uwagę, że na oddziale przebywało
zdecydowanie więcej mężczyzn niż kobiet i dlatego: Panowie (i Panie), uważajcie
na swoją krew!
Jak moje SM w przeciągu tych kilku dni? Różnie. Można
powiedzieć, że (niczym) na skrzydłach pokonałam pieszo odcinek (około
kilometrowy) z metra do szpitala (jakby nie było, z pomocą mamy), czyli lekko
(w takich momentach mam wrażenie, że w sumie to wszystko nieprawda, a o
chorobie przypomina mi tylko fakt, że dużą część czasu patrzę pod nogi albo gdy
się potknę) i przyjemnie :) Z kolei, gdy już wychodziłam, pokonanie tej samej
drogi było nie lada wyczynem. Nie dałam rady iść, a padający deszcz to tylko
utrudniał. Mimo usilnych starań lewa noga była bardzo oporna na zginanie i
większą część drogi ją ciągnęłam za sobą. A jak do tego włączy się oczopląs -
który wynikać może i z gorszej kondycji neurologicznej w danej chwili, i ze
zdenerwowania, bo gorzej mi się idzie, a i tak naprawdę ze wszystkiego po
trochu – to jest po prostu strasznie. Sam pobyt w szpitalu oceniam dobrze,
bardzo pomagały mi Panie z pokoju, za co jestem im niezwykle wdzięczna :) Dzień
po powrocie do domu był najgorszy. Ogarnęło mnie takie zmęczenie i ból
wszystkich kończyn, jakbym przerzuciła łopatą z tonę węgla…
Jestem ostatnio taka nijaka. Łatwo się denerwuję, łatwo
sprawić, że będę płakać. Chyba potrzebuję trochę spokoju i stabilizacji. Hmm,
muszę nad tym swoim humorem i emocjami popracować.
Przypomniała mi się taka rzecz. Pewnego dnia, gdy wracałam
(a to był na pewno wtorek, więc byłam po pracy, później zaś miałam wizytę u
psychologa, więc miałam prawo być zmęczona po całym dniu) z przystanku autobusowego do domu i
przez jakieś 10-15s szłam, jakbym była zdrowa. Tzn. czułam, że tak właśnie bym
szła (w taki sposób), gdybym była zdrowa. Było to tak silne wrażenie i moje
przekonanie o byciu zdrową w tej chwili, że ten wtorek i te 10s zapamiętam już
na zawsze :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz