poniedziałek, 18 listopada 2019

15-11-2019

Jestem wzruszona. Nawet nie wiecie, ile znaczy dla mnie bezinteresowne wsparcie. Po raz kolejny zobaczyłam jak piękni i dobrzy możemy być dla siebie. Moje serce rośnie, aż ledwo mogę je utrzymać w piersi :) Tyle dobrego spotkało mnie przez te dwa dni :)

To był dobry dzień. Co prawda rano nie dałam rady chodzić i było mi ciężko zrobić cokolwiek. To efekt wczorajszego spaceru (bardzo długiego jak na mnie ;)). Ale od około południa było mi lżej. Ciężkość nóg odeszła i można było żyć ;) Lubię spacerować. Zdecydowanie zbyt rzadko to robię, co jest wielkim błędem. Wiem, że często jest mi ciężko zrobić zwykły („normalny”, bo bez chwiania się jak chorągiewka na wietrze) krok, ale jeśli chcę być sprawna, to muszę chodzić. Po prostu.

4 komentarze:

  1. Szanowna Pani Katarzyno
    Wczoraj przypadkowo w sieci internetowych zaułków trafiłem na Pani blog. Tekst bardzo mnie poruszył, dawno nie przeczytałem czegoś, co tak bardzo wywarło na mnie wrażenie. Od wczorajszego wieczoru ciągle myślę o Pani blogu, który przeczytałem zasadniczo jednym tchem. O swojej chorobie pisze Pani z ogromną lekkością, tak trochę jak o sprawie błahej, znaczącej niewiele. A rzecz jest nie tylko poważna, ale również trudna. Jak bardzo trudna - wie o tym tylko Pani. Żadne słowa tego nie oddadzą. Po przeczytaniu Pani słów poczułem pewien wewnętrzny wstyd. Ile to razy znużony pracą, rozczarowany pewnymi rzeczami zaczynam narzekać, wręcz użalać się. Tak, nie powinienem, bowiem popełniam krzywdę. Zadaję w ten sposób rany nie tylko sobie ale również osobom w Pani sytuacji. Co znaczą moje niedorzeczne smutki… Smutek oraz radość nie biorą się z zewnątrz, te uczucia są w nas. U Pani chyba więcej jest radości..niebywałe, czy ja tak potrafię? Bynajmniej nie mam tu zamiaru litować się nad Panią, pisząc jaka to Pani jest biedna, jak to los Panią doświadcza. Dlaczego miałby to robić, skoro jest Pani wojownikiem. Walczy Pani codzienne, wychodząc z tej walki nie tylko zwycięska ale dodatkowo pełna wiary w kolejne pomyślne batalie. Ile od takich ludzi jak Pani można się nauczyć, dowiedzieć o sobie samym… To nawet z lekka przerażające, tak się obnażyć, ale na pewno potrzebne. Ludzie Pani pokroju są jak płomień świecy. Dlaczego ? Doskonale zdaje sobie Pani sprawę z tego, że wątły płomyk małej świecy nie jest w stanie rozproszyć mroku nocy. Tak samo spotkanie takiej osoby jak Pani nie zmieni w większości życia danej osoby. Ale musi Pani wiedzieć i koniecznie pamiętać, że nawet najmniejszy płomień zawsze pozwoli odnaleźć w ciemności tę właściwą drogę…
    Wypadałoby życzyć Pani zdrowia. Ale wole inaczej.
    Jest Pani przepiękną kobietą. Życzę Pani, aby mąż nosił Panią na rękach, zawsze wtedy, kiedy będą bolały nogi…
    Pozdrawiam Polecam Łukasz

    OdpowiedzUsuń
  2. Szanowny Panie Łukaszu,
    Dziękuję bardzo za ten komentarz:) Moje serce rośnie, gdy widzę takie wpisy. Jestem głęboko wzruszona Pańskimi słowami. Bardzo się cieszę, że mój blog pozwolił Panu również pochylić się nad własnym życiem, aby mogło być może nieco bardziej świadome i pełniejsze. Przyznam, że to dla mnie ogromny motywator, który pokazuje, że pisanie tego bloga ma sens :) Niezwykle schlebia mi to, że uważa mnie Pan za wojownika. Proszę uwierzyć, że w chwilach "słabości" to określenie mojej osoby na pewno doda mi sił :) Piszę tego bloga i dla siebie, ale przede wszystkim dla innych. Każdy z nas wpada czasem w jakiś marazm. Chciałabym, aby to, co piszę potrafiło pokazać innym, że istnieje inne życie, istnieją inne emocje i taka chwila "zatrzymania się", aby spojrzeć na własne życie czy otoczenie, w którym się znajdujemy, jest niezwykle potrzebna. Ważne, aby dostrzec, że są obok nas ludzie, którzy mają swój świat, a w nim codzienne trudności.

    Dziękuję pięknie za te życzenia. Również życzę Panu dużo, dużo zdrowia oraz wszelkiej pomyślności na co dzień.

    Pozdrawiam niezwykle ciepło. Kasia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Kasiu
    Może postępuje zbyt zuchwale pisząc tak publicznie do Pani, ale chciałem tylko złożyć Pani krótkie życzenia. Przede wszystkim życzę Pani wytrwałości, na dziś ale również na nadchodzący rok. Nie wiemy dokąd prowadzą nasze drogi ale mają one swój cel. Szukajmy tego celu z wytrwałością oraz nadzieją. Na końcu tej drogi jest coś dobrego. Pani Kasiu, wszystkiego co najlepsze. Pozdrawiam Łukasz

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję ślicznie za te życzenia :) Nawet nie wie Pan jak potrzebuję w chwili obecnej jakiegoś "punktu zaczepienia"/celu/właściwej drogi. Dlatego z życzeniami trafił Pan po prostu w punkt :) Święta, mimo że były bardzo udane i niezwykle miłe, ale jednocześnie okazały się dla mnie trudne. Zaczęłam szukać sensu, czegoś co będzie mnie pchać do przodu, gdy moje życie, mimo że poprawne, jest tak zgoła inne niż osób, w kręgu których się obracam... Jeszcze raz dziękuję za życzenia, życząc Panu pomyślności w Nowym Roku w każdym aspekcie Pańskiego życia. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń