Blog o moim życiu i walce z SM - stwardnieniem rozsianym
środa, 22 stycznia 2020
22-01-2020
Lubię się tak czuć. Lubię czuć, że to ja mam życie w garści,
a nie ono mnie. Jakoś dotarło to do mnie teraz. Czuję się po prostu lepiej. Nie
widać tego co prawda fizycznie, np. po moim chodzie, bo nadal droga z
przystanku do pracy jest dla mnie mordęgą, czy po mojej równowadze albo pisaniu.
Ale zmieniło się moje nastawienie. Jestem spokojniejsza, jakby pewniejsza
siebie. Wczoraj, gdy szłam z pracy w kierunku przystanku, aby pojechać do
psychologa, miałam w sobie „dziwne” przeświadczenie, że nic mi się nie stanie,
że nie upadnę lub zrobię sobie krzywdę w jakikolwiek sposób. Jakbym zaufała
swojemu -„niepewnemu”- organizmowi. Ktoś mógłby stwierdzić, że to być może
oznaka poddania się, że może wszystko mi jedno… Ale nie. Ja – niepewna i chora –
poczułam się pewnie. Pewnie w tej całej sytuacji, w tym życiu, które mam. Coś niesamowitego
i tak zwyczajnie pięknego :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz