wtorek, 16 czerwca 2020

16-06-2020

Padam na nos. Ale wiecie co? Zamiast położyć się i odpocząć, ja tańczę w rytm muzyki. Aż czasem się zastanawiam, skąd czerpię siłę, by się nie załamać i nie upaść (dosłownie i w przenośni). Ledwo chodzę, prawie nie widzę na oczy i jestem oszołomiona po powrocie do pracy (miałam 2-tygodniowy urlop – byłam nad morzem, spędziłam też czas z bliskimi, więc nie próżnowałam, a aktywnie odpoczywałam :)). Zatem dzisiaj był mój pierwszy dzień w pracy (w nowym pokoju na dodatek) i, jak się można domyślać, było ciężko. Zawsze przez pierwsze dni muszę się na nowo zaaklimatyzować. Ale później powinno być trochę lepiej. Nie dość, że przez ponad 2 miesiące pracowałam zdalnie, a teraz będę fizycznie chodzić codziennie do pracy, to jeszcze miałam wolne (bardzo miłe, gdy ma się długi urlop, ale wybija mocno „z rytmu”), ale jakoś to będzie.

Urlop był naprawdę super :) Co prawda, były niezbyt miłe chwile, jak ta, gdy nie dałam rady podnieść się z koca, po tym jak dłuższą chwilę (jakieś 2h) się opalałam lub gdy potknęłam się, schodząc ze schodów i próbując się ratować przed upadkiem jeszcze mocniej uczepiłam się drewnianej poręczy, nakierowałam na nią swoje ciało i mam stłuczone żebro lub żebra (oby rekonwalescencja nie potrwała kilku miesięcy jak straszą w internecie, bo nie mam na to i sił, i czasu, i po prostu nie chcę, a co?!).

Tyle. Czuję, że niedługo, tak czy siak, drzemka będzie nieodzowna, bo samą siłą woli nie wyzdrowieję. Choć nawet ostatnio myślałam co bym zrobiła, gdybym nagle obudziła się zdrowa i mimo że to utopia, to ta myśl jest bardzo miła. I to jak! :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz